Od najmłodszych lat umiem nadać
sygnał SOS. Nie wiem skąd, pewnie nauczył mnie tego mój starszy brat, który
również zna go nie wiadomo skąd. Wiedza ta była szalenie przydatna, gdyż już w
wieku wczesnoszkolnym wykorzystywaliśmy ów tajemniczy kod do wielowymiarowego
porozumiewania się ze sobą: wracam ze szkoły i wystukuję SOS domofonem – znaczy
– zejdź szybko na dół, bo mam kłopoty; SOS stukane w ścianę między naszymi
pokojami – uwaga, Mama do ciebie idzie, chowaj komiksy, wyciągaj książkę do
biologii :D Nigdy nie wpadliśmy na to, żeby nauczyć się całego alfabetu
Morse’a. Wprawdzie coś na kształt chęci pojawiło się około roku 1990, kiedy
wpadła mi w ręce książka harcerska naszego kolegi, w której rozpisane były
poszczególne znaki i odpowiadające im słowa oraz wyjaśniona zasada, według
której jeśli w sylabie danego słowa występuje „O”, wówczas mamy sygnał długi,
jeśli „O” brak – sygnał krótki, jednak ulotniła się równie szybko, jak
zaświtała, bo kolega książkę zabrał, ksero wtedy nie było, a ja sobie nic nie zdążyłam
przepisać. Jedyne, co zapamiętałam to tytułowe jednokonno, z czego wnioskuję,
że litera J to ._ _ _ :D
Jednak chęć nadawania
zaszyfrowanych wiadomości, które będzie mógł odczytać jedynie ścisły krąg
wtajemniczonych nie umarła we mnie tak szybko. Porozumiewałyśmy się więc z
koleżankami językiem Kalego – „Kaco kamy kabękadziekamy karokabić kadzikasiaj?”
dziwiąc się, że pół szkoły potrafi nas zrozumieć, przesyłałyśmy na lekcjach
zaszyfrowane wiadomości, do odczytania których wystarczyła książka do polskiego,
a na własne potrzeby ułożyłam kod obrazkowy, żeby w pamiętniku zaszyfrować imię
mojej ówczesnej sympatii. O dziwo mój brat, któremu pozwalałam czasem mój
pamiętnik poczytać, od razu rozszyfrował ukryte imię. Pewnie doskonale wiedział
o kogo chodzi, bo jak tu nie wiedzieć, skoro moje sekretne, gorące, młodzieńcze
uczucie było tajemnicą Poliszynela. Pomimo więc zamiłowania do szyfrów
kryptograf ze mnie żaden.
Co do koni zaś to owszem, lubię.
Zawsze lubiłam. Kiedyś mieliśmy rodzinny plan, opracowany podczas Świąt
Wielkanocnych gdzieś pod koniec lat 80, że na ziemi należącej do naszego
dalekiego kuzyna wybudujemy stadninę. I niechybnie zostaniemy kowbojami :D
Potem jednak dorośli się otrząsnęli z mrzonek, sprowadzili na ziemię bujające w
obłokach dzieci i nic z tego nie wyszło, ale wspominamy te plany do dziś. Sama
posunęłam się o krok dalej i wśród rozlicznych rzeczy, których w swoim
dotychczasowym życiu spróbowałam, znalazła się i jazda konna. Mój pierwszy raz
był niewart funta kłaków, bo zrobiłam dwa okrążenia na lonży stępem, uprzejma
właścicielka stadniny zainkasowała swoją dolę i to by było na tyle. Postanowiłam
jednak zapisać się na kurs jazdy konnej. Padło na szkółkę prowadzoną przez
współczesnych ułanów. Na pierwszych zajęciach okazałam się przednim widowiskiem,
bo trzęsło mną na końskim grzbiecie niczym workiem kartofli, jednak z czasem
nabrałam nieco umiejętności i siły, żeby lepiej trzymać się w siodle i nie mieć
zanadto poobijanego zadka. Nigdy się jednak nie poczułam na tyle pewnie, żeby
puścić się w szalony galop, widać od puszczania się to ja nie jestem.
Konna kolekcja dotarła do mnie z
USA wraz z lalkami. Jej poprzednią właścicielką była osoba mniej więcej w moim
wieku, niestety już nieżyjąca. Była miłośniczką koni i lalek, i miała ich
mnóstwo. Ja kupiłam tylko część jej zbioru. I tak oto przedstawiam Blinking
Beauty z 1987 roku wraz z dosiadającą go Western Fun Barbie z 1989 roku. I choć
Barbie Western Fun miała w zamierzeniu Mattela innego konika, widać, że z
Blinking Beauty też się świetnie dogadują.
Ja się boję wziąść na konia :d. Oj szyfry- fajne są :D. A Basia piękna ^^. Wspaniale razem wyglądają :).
OdpowiedzUsuńdzięki :)
UsuńCudowne zdjęcia! Piękna ona, piękny on ;)
OdpowiedzUsuńTeż mieliśmy z rodzeństwem swój język, którego nauczyliśmy się od naszego taty. On do dziś żyje w nieświadomości i myśli, że nie rozumiemy jak klnie pod nosem. :D
Chciałabym usłyszeć te zaszyfrowane przekleństwa :D
UsuńSuper tekst!! Od razu mi się przypomniało jak z koleżanką na lekcjach "migałyśmy"... Nauczyłyśmy się pierwszego alfabetu dla głuchoniemych, ile było zabawy :D :D :D
OdpowiedzUsuńParka wygląda rewelacyjnie!! Basia śliczna a Blinking Beauty jest wręcz nieziemski!! Choruję na takiego białego rumaka!!
Miganie to moje niespełnione marzenie, zawsze mnie fascynowało. Co do konia, na ebayu jest ich sporo, można niedrogo wylicytować Prancera, jest piękny, polecam!
UsuńPo takiej wysokiej trawie się wozili? Silny ten koń! ;)
OdpowiedzUsuńMam tą lalkę, mieszka sobie w ubranku odziedziczonym po swoim chłopaku Kenie (z tej serii). Kiedyś muszę w końcu odkupić ją NRFB, bo super ma te ciuchy. Dołączyła by wreszcie do swojej azjatyckiej koleżanki o imieniu Nia. :)
Pozdrawiam
Bo to wyjątkowy koń - pociągowy arab ;)
UsuńWidziałam Twoją Baśkę, do twarzy jej w fioletach :)
Zabawa z szyframi to i moje wspomnienie dzieciństwa :)Często z koleżankami wymyślałyśmy jakieś postrzelone "wyrazy" i o dziwo jeden do tej pory służy mi jako hasło nie do odszyfrowania :)
OdpowiedzUsuńLalka piękna, ale to koń mnie zachwyca! Przecież (z tego co gdzież czytałam) koń miał być arabem czystej krwi :)
Blinking Beauty kryje w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę, której na zdjęciach uchwycić nie sposób. Kiedy naciśnie się na linię grzywy, wówczas zamyka oczy z tymi swoimi eleganckimi, wprawionymi rzęsami.
Usuńtajny język Twój i Twoich koleżanek zabójczy XDD doprawdy, w klasie musiałyście mieć samych Sherlocków, ze dali rade to rozgryźć XD moja siostra i ja do tej pory mamy szyfr, zastępujemy niektóre słowa innymi, nie mającymi z zastępowanymi nic wspólnego, ale których znaczenie świetnie rozumiemy. zastępujemy imiona własne, czynności, idt, jak na razie nie wpadł na to o czym mówimy.
OdpowiedzUsuńbardzo ładna lalka, pamiętam ją z katalogów Barbie , była bardzo charakterystyczna. jest w bardzo dobrym stanie, wygląda jakby nie była używana przez dziecko! koń śliczny!
nieżyjąca była właścicielka? huh, po co ludzie piszą takie informacje w opisie aukcji, 2 razy kupiłam lalkę z aukcji z takim opisem, później godzinami wahałam się czy mogę ją przełożyć na inne ciało, ktoś ją kochał, przetrzymał w pudełku tyle lat a ja robię coś takiego? okropna świadomość, bardzo przygnębiająca.
Taaaa, wszystkie nasze szyfry były skomplikowane niczym Enigma ;) :D
UsuńKtoś, od kogo kupiłam tę lalkę na pewno ją szanował, bo nie poniosła żadnych poważniejszych uszczerbków oprócz rozczochranych włosów, które łatwo poddały się SPA.
Informacja o śmierci właścicielki koni nie była podana w opisie aukcji. Wylicytowałam je w zestawie z lalkami i ogromną paką ubrań, w której były kiecki do lalek z mojej wishlisty. Interesowało mnie, czy pierwotne ich właścicielki będą dostępne w sprzedaży, więc nawiązałam korespondencję ze sprzedającą. Wówczas wyszło na jaw, skąd lalki pochodzą, ale mnie to nic a nic nie przeszkadza.
Hello from Spain: I just discovered your blog and like you I started collectingBarbies in my adulthood. I have a blog that I invite you to visit:all4barbie.blogspot.com Congratulations on this post with these wonderful pictures in the field. Your Barbie and the horse are ideal. Since I became a follower of your blog but I can not put my picture. Do not know how to get the picture. If you want to keep in touch.
OdpowiedzUsuńHello, I'm glad you like the photos. Be sure I'll visit your blog :)
UsuńPo pierwsze to mi urósł "GUL" zazdrości! TAK! Te twoje lalki, to same perełki i do tego w stanie bardzo dobrym! Co do konia...Na koniu jechałem raz a w zasadzie bliżej będę prawdy jeśli powiem, że byłem na nim ciągnięty przez jakąś opiekunkę tego konia. Jechałem zawrotnym tempem, jakieś 100 metrów na godzinę więc można powiedzieć, że jestem "prawie" jak John Wayne - postrach zachodu. Szyfrem raczej nigdy nie rozmawiałem ani nie pisałem a w razie zagrożenia będę robił to co robię najlepiej... DARŁ SIĘ WNIEBOGŁOSY, ŻE MNIE WSZĘDZIE USŁYSZĄ NAWET BEZ WYSYŁANIA SOS :) Lalka super.
OdpowiedzUsuńCóż za kokieteria, sam masz przecież pierwszorzędne lalki w doskonałym stanie :D
UsuńŚliczna jest, też ją mam jeszcze z dzieciństwa.Piękne zdjęcia, a ten koń do niej bardzo pasuje. Moja też zachowała się w świetnym stanie. Jedynie bluzeczka i leginsy, spłowiały od słońca i brakuje jej jednego kolczyka, choć kółeczko prowizorycznie się trzyma. No cóż jak się daje potrzymać lalkę córce koleżanki, to są takie skutki. Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą lalkę. Cała seria była moim marzeniem jeszcze z dzieciństwa, gdy to wgapiałam się na półkę u koleżanki, gdzie dumnie wyprężona stałą Western Nia, a u drugiej kumpeli siałyśmy postrach na szosach kempingowym wozem z tej serii.
OdpowiedzUsuńPo latach całą serię zaprosiłam na moją półę. Coś w tej serii jest, że po tylu latach potrafi wprawić w taki zachwyt :D
Te same pomysły w tym samym czasie;) tyle że ja swoje konie wzięłam do malowania i stwierdzam że na opublikowanie musza jeszcze poczekać. Zdjęcia fajne, musiałaś mieć niezłą zabawę:)
OdpowiedzUsuńŻyczenia z okazji Dnia dziecka:
OdpowiedzUsuńhttp://swiat-barbie-alessandry.blogspot.com/2012/06/dzien-dziecka.html