Obserwatorzy

czwartek, 26 stycznia 2012

Z doskoku

Dziś nie będzie żadnej historyjki z przeszłości. Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat.
Ostatnio utknęłam bowiem w pętli czasowej, z której nie sposób się wydostać, choć jest nadzieja, bo widać maleńkie światełko w tunelu. Cały styczeń przeżywałam przygotowania do występu naszej grupy tanecznej na Fair Play Nivalu. Mieliśmy długie, wyczerpujące treningi z większą częstotliwością niż dotychczas. Wysiłek się jednak opłacił, bo wypadliśmy dobrze i zebraliśmy mnóstwo pochwał. Jak na grupę, która tańczy razem od niespełna 4 miesięcy i w której średnia wieku to jakieś 26 lat (zawyżam ją znacznie), to chyba nieźle, co? Najważniejsze jest to, że wszyscy podczas przygotowań się świetnie bawili i grupa się zżyła, dzięki czemu będzie się nam lepiej tańczyło w przyszłości.
Drugie, co mi zajmuje ostatnio czas to praca, w styczniu mam jej mnóstwo. Oprócz normalnych czynności jest tyle dodatkowych rzeczy do zrobienia, że ciężko to ogarnąć. Całe szczęście, że koniec miesiąca blisko, w lutym będzie już łatwiej.
Czekam już coraz bardziej niecierpliwie na mój e-bayowy zakup ze Stanów, który do mnie płynie, płynie i przypłynąć nie może. Śni mi się po nocach, że paczka utknęła w urzędzie celnym, że ją otworzyli i zabrali połowę lalek, bo niby się nie zorientuję, że brakuje. Albo że sprzedawca spakował mniej, niż oferował na aukcji. Zwariowałam już do reszty :D
Kupiłam sobie ostatnio farby akrylowe i postanowiłam spróbować swoich sił w repaincie. Trudna to sztuka, trzeba się wykazać nie lada precyzją, żeby te maleńkie twarze pomalować. Muszę koniecznie nabyć szkło powiększające, albo jeszcze lepiej lampę ze szkłem taką, jaką mają kosmetyczki, bo tu każda kropeczka ma znaczenie, a wzrok już nie ten. Przyzwyczajona też jestem do nieco większych formatów, a i pędzla w ręce dawno nie trzymałam, to i koślawo wychodzi. Ale pierwsze koty za płoty, oto efekt. Kiedy się wygrzebię spod sterty papierów, będę ćwiczyć dalej J
Klonik przed


Klonik po



środa, 4 stycznia 2012

Jazda figurowa

Kto ogląda jazdę figurową? Zaznaczam, że nie chodzi mi o program Michała Figurskiego, a o jazdę figurową na lodzie. Jak wiele jest osób, które się tym sportem interesują albo wręcz fascynują? Kto jest obecnie numerem jeden w rankingu łyżwiarzy?
Pamiętam, jak w połowie lat 80 dwudziestego wieku (Bożesz Ty mój, jak to brzmi, jakbym mówiła o dinozaurach!) zasiadaliśmy całą rodziną przed telewizorem, aby oglądać co bardziej spektakularne zawody: a to mistrzostwa Europy, a to świata, czy też wyjątkowe igrzyska olimpijskie. Swoją drogą te ostatnie wzbudzały we mnie niegdyś o wiele więcej emocji niż obecnie. Z zapartym tchem śledziłam ceremonię otwarcia, wypatrując polskiej reprezentacji, a potem trzymałam kciuki, żeby znicz ładnie i bez przeszkód odpalił. Kiedy fascynujące dwa tygodnie w końcu mijały, w sercu zostawał smutek i żal, zdarzało mi się również ronić łzę podczas ceremonii zamknięcia. A teraz? Coś mi kołacze po łbie, że w Londynie w 2012 ma być olimpiada letnia, ale co do zimowej, to nie mam pojęcia… Chociaż nie, coś mi świta, że to będzie Soczi w 2014 roku. Mylę się?
Kompletnie nie  orientuję się kto i czy ktokolwiek w ogóle reprezentuje obecnie Polskę w jeździe figurowej na lodzie. Kiedyś emocje wzbudzały występy Grzegorza Filipowskiego, pieszczotliwie nazywanego przez naszą rodzinę „kołkiem” z uwagi na nieprawdopodobną wręcz elastyczność ciała i umiejętność jej wykorzystania w swojej jeździe. Usztywniony Grzegorz dramatycznie kontrastował z mistrzowskim Brianem Boitano, czy nielubianym przeze mnie, lecz uwielbianym przez tłumy Wiktorem Petrenko. Co do par tanecznych, to długo po tym, jak fotografia duetu Jayne Torvill i Christopher Dean, uchwyconych w trakcie swojego słynnego programu do „Bolera” Ravela przestała zdobić szklaną witrynkę w pokoju mojej kuzynki, zaś słynne rodzeństwo Isabelle i Paul Duchesney przestało szokować sędziów swoimi awangardowymi pomysłami na tańce na lodzie, pojawiła się para Sylwia Nowak i Sebastian Kolasiński, którzy jednak nie wchodzili zazwyczaj do pierwszej dziesiątki bardziej znaczących zawodów. W tym samym mniej więcej czasie, czyli pod koniec ubiegłego wieku chlubę polskiego łyżwiarstwa stanowiła para sportowa Dorota Zagórska i Mariusz Siudek, którzy potrafili załapać się na pudło mistrzostw Europy lub świata. Nieco wcześniej nadzieją polskiego łyżwiarstwa figurowego okrzyknięta była Anna Rechnio, która jednak nie uzyskała lepszego miejsca niż 5 na mistrzostwach świata. W zasadzie to fantastyczny wynik, jednak w mojej pamięci nie mogła się równać z niezapomnianą gwiazdą solistek, Katariną Witt. Była ona nie tylko świetną łyżwiarką, ale również symbolem seksu, przyciągającym przed telewizory tłumy widzów płci obojga. Kibicowałam jej jak szalona, szczególnie podczas zmagań na igrzyskach olimpijskich w Calgary w 1988 roku, kiedy obie wraz z Debi Thomas tańczyły program dowolny do muzyki z „Carmen” Bizeta. Po programie obowiązkowym i krótkim każda z nich mogła sięgnąć po złoto. Ta sama muzyka do jazdy dowolnej, która była w tamtym momencie grą o wszystko dodawała niesamowitego dreszczu emocji. Pomimo mojego żarliwego kibicowania Katarinie, nie pojechała ona bezbłędnie. Przy występie Debi mamrotałam więc pod nosem „skuś babko, dam jabłko”, za co zostałam srodze zbesztana przez mojego Tatę, dla którego najważniejsza była sportowa sprawiedliwość i który nie widziałby tragedii w tym, że Debi zgarnęłaby złoto w przypadku perfekcyjnego występu. Najwyraźniej jednak już wtedy miałam zadatki na czarownicę, ponieważ rywalka Katariny swój program dramatycznie spartoliła, po czym miałam delikatne wyrzuty sumienia, że to jednak przeze mnie.
Debi jednak na zawsze zatrzyma specjalne miejsce w mojej pamięci za występy podczas pokazów mistrzów, gdzie w cudowny sposób, z ogromnym dystansem do siebie i łyżwiarskiego światka prezentowała się jako początkująca pokraka J
Pozostając w klimacie łyżwiarstwa figurowego pragnę zaprezentować Ice Capades Barbie z 1989 roku. Niestety, jest chyba początkującą łyżwiarką, bo nie potrafi wykonać poprawnie ani jednej łyżwiarskiej figury ;)





A na koniec występ Debi Thomas w roli początkującej, lecz ambitnej pokraki. Nie mogłam się powstrzymać J