Obserwatorzy

piątek, 16 listopada 2012

Liebster Blog

O rajuśku, ale miła niespodzianka, dostałam nagrodę "Liebster Blog" od Aidy. Bardzo pięknie dziękuję :)
 
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."
 
Oto pytania Aidy i moje odpowiedzi:
 
1.Twój ulubiony pisarz/poeta.
Mario Vargas Llosa i Eduardo Mendoza

2. Osoba która cię fascynuje.
Moja bardzo niedorosła córka i jej nieszablonowe myślenie.

3. Ulubiony sposób na spędzenie wolnego czasu.
Wszelkiego rodzaju rękodzieło i oczywiście zabawa lalkami :D

4. Ulubiony kolor.
Zielony we wszystkich odcieniach.

5. Najsmaczniejsze danie.
Boureki – doskonała zapiekanka z okolic Chanii na Krecie.

6. Co byś w pierwszej kolejności zrobił/zrobiła gdybyś wygrał/wygrała w lotto?
Opłaciłabym podatek od wygranych.

7. Co byś zmienił/zmieniła na świecie?
Chciałabym, żeby nikt nie głodował.

8. Co zabrałbyś/ zabrałabyś na bezludną wyspę (3 rzeczy)?
W dobie komputeryzacji wystarczy laptop z dostępem do internetu – raz dwa wyślę wiadomość, misja ratunkowa zostanie rozpoczęta, a ja w międzyczasie coś sobie poczytam, albo w coś pogram i ani się obejrzę, a znów będę w domu.
A gdybym chciała na tej wyspie trochę pozostać, zabrałabym scyzoryk McGyvera, zapalniczkę i koniecznie coś do czytania, najlepiej dzieła wybrane w jednej, ogromnej książce.

9. Jaka jest Twoja ulubiona pora dnia?
Wieczór.

10. Czy ze swoich wirtualnych znajomych poznałeś kogoś w rzeczywistości?
Owszem, niejednokrotnie.

11. Ulubiony gatunek filmowy.
Obyczaj.
 
A oto moje nominacje:
I lista pytań:
1.      Gdybyś miała żyć w dowolnie wybranej epoce, jaka by to była?
2.      Jakie jest Twoje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?
3.      Gdybyś resztę życia miała spędzić w jednym miejscu na Ziemi, to co to by było za miejsce?
4.      Czy wierzysz w życie pozagrobowe?
5.      Na wymarzone śniadanie zjadłabym…
6.      Jaki jest Twój ulubiony strój?
7.      Jaki byłby scenariusz Twojej wymarzonej randki?
8.      Czy boisz się dentysty?
9.      Jesteś rannym ptaszkiem czy sową?
10.  Ulubiony drink?
11.  Jakiego utworu muzycznego mogłabyś słuchać na okrągło przez co najmniej tydzień?
 

niedziela, 11 listopada 2012

Pierwsze urodziny


To niewiarygodne, ale minął już rok od kiedy napisałam pierwszy post na blogu. W zasadzie pokrywa się to z datą, kiedy zaczęłam w dorosłym życiu na nowo bawić się lalkami. Czyli rocznica jest niejako podwójna.

W ciągu tego roku parę rzeczy się zmieniło:

·         poznałam fajnych ludzi o podobnych pasjach i ich blogi,

·         dowiedziałam się o lalkach więcej niż w całym moim dotychczasowym życiu,

·         mój zbiór lalkowy urósł z zaledwie 2 do hm…. dawno ich nie liczyłam, ale będzie ze 140,

·         kupiłam większość lalek z mojej wishlisty, została mi tylko jedna do zdobycia (tym samym moje dziecięce marzenia miały szansę się zrealizować),

·         zaczęłam lepić miniaturki z modeliny,

·         nauczyłam się przywracać lalkowym trupkom ich dawny blask,

·         stałam się właścicielką wypasionego domku dla moich lalek, który teraz z mozołem przemalowuję,

·         wpadłam w nałóg przeglądania aukcji z lalkowymi skarbami i coś czuję, że szybko mi to nie minie.

Z tej okazji przedstawiam kogóż by innego niż Happy Birthday Barbie z 1990 roku, która czeka na swoich gości z tortem, owocami i szampanem. Już za chwilę zacznie się świętowanie, zapraszamy!


 






 

 

sobota, 3 listopada 2012

Męski protoplasta

O prawdziwą Barbie w latach 80 było ciężko. Marzyły o niej stada, posiadali nieliczni. O wiele częściej w przeciętnym domu można było spotkać Petry, Fleur i Diany, później naszą swojską Lizę, niż Barbie. Teraz jest wprost przeciwnie, prawda?

O ile jednak przedstawicielki płci pięknej różnych marek przewalały się wśród zabawkowego tałatajstwa, no może „przewalały” to niezbyt trafne słowo, bo były czczone niczym boginie, zajmując honorowe miejsce wśród zabawkowego pospólstwa, o tyle o partnera dla długonogiej plastikowej panienki było trudno. Prędzej już rosły w siłę zastępy wyszczerzonych w uśmiechu blondynek, z rzadka jeno przetykanych ciemniejszym odcieniem włosów, niźli miałby dołączyć do haremu (a może objąć w nim władzę?) plastikowy lalek płci męskiej. Bo nawet jeśli już jakiś Ken się w Peweksie pojawił (a to niestety było rzadkością), to dziewczynki i tak wolały mieć drugą (i kolejną), nowiutką, różowiutką Barbie z grzebykiem i bucikami na obcasach. No, może przy dwudziestej z kolei by się zastanowiły dwa razy, ale takich koleżanek to ja nie miałam. Miały jedną Barbie, góra dwie i cały worek niespełnionych marzeń o następnych. Ken musiałby długo czekać na swoją kolej. Tylko moja kochana kuzynka dostała od swojej cioci z RFN zestaw Kena z dzidziusiem, na widok którego wyszły mi oczy z orbit. Była jedyną znaną mi osobą, która miała Kena, przy czym absolutnie bez znaczenia jest, że to nie był Ken, tylko tatuś Heart.

Brak Kena absolutnie nie wynikał z braku potrzeby jego posiadania. Przecież w lalkowym świecie był on niezbędny, na przykład do: zapewnienia bytu rodzinie, wychodzenia rano do pracy, przynoszenia Barbie śniadania do łóżka, tańczenia z nią na balu, prawienia komplementów, wspólnych wypadów na kolację i do kina, czy ratowania z opresji. Ileż można udawać, że ta druga blondyna, która chwilowo zastępuje nieobecnego, nie ma biustu? Albo że ten karzełek nie jest skrzatem, tylko przystojnym, wysokim brunetem wieczorową porą? Albo że Ken akurat wyszedł wynieść śmieci i wróci niebawem? Bo jak to: śmieci w kinie? Albo na balu? To się przecież kupy nie trzyma.

Dziecięca wyobraźnia nie zna granic, to prawda. Kiedy więc znużyło mnie przerabianie Fleur na chłopaka (tym bardziej, że nie miała garnituru i na bal szła w dresach, a fuj!), powstał nowy pomysł. Fleur odzyskała miano siostry Barbie, za to pojawił się on, wcielając od razu w rolę gwałciciela, który zaczaił się na biedną, niczego niepodejrzewającą Barbie w ciemnym parku, by ją dopaść, kiedy wracała z lekcji gry na fortepianie. (W dzieciństwie absolutnie nie wiedziałam, na czym gwałt polega oprócz tego, że to coś strasznego i trzeba szybko uciekać. Prawdopodobnie mogło chodzić o wydłubywanie oczu i ucinanie języka.)

Uwaga proszę państwa, proszę państwa uwaga! Oto on – złoczyńca we własnej osobie, który później zrehabilitował się i został mianowany narzeczonym Barbie (Z uwagi na porażającą fizjonomię – zdjęcia są tylko dla ludzi o mocnych nerwach).




 

A jako, że przez kilka lat zazdrościłam mojej kuzynce jej przystojnego Kena vel Tatusia Heart , nie omieszkałam go sobie odkupić i teraz MAM, HA!