Obserwatorzy

sobota, 23 marca 2013

Cyndi Lauper


Miałam dziś sen. Kto wierzy, że sny się spełniają? Mój na pewno choć w części się spełni, bo śniłam w nim, że moja siostra cioteczna powiła Pierworodnego, a że termin ma na koniec marca, to tak też i będzie.

Chłopaczek ze snu urodził się śliczny, zdrowy, różowiutki, w całości do schrupania. Wcale u ciotuchny na rękach nie płakał, bo ciotuchna z dziatwą oswojona i wie, jak maluchy udobruchać. Ciotuchna ze wzruszeniem przypomniała sobie, jak jeszcze nie tak dawno temu jej własne Potomstwo było tej samej wielkości, miało malutkie, zaciśnięte piąstki i buziuchnę jak chińska cesarzowa z małymi, skośnymi oczkami i kartoflanym noskiem.

Czas odwiedzin jednak minął, świeżo upieczona mamunia musiała odpocząć, Pierworodny też, więc ciotuchna żwawym krokiem pomknęła do wyjścia ze szpitala. I dziwnym trafem, nie wiedzieć wcale czemu, tuż po opuszczeniu szpitalnych murów, znalazła się w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, w domu Cyndi Lauper, jej męża i dorastającego syna.

Cyndi okazała się przemiłą starszą panią, wcale a wcale nie zdziwioną, że jakaś wariatka wyszła z polskiego szpitala prosto do jej salonu. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że czeka na odwiedziny, bo zaraz przedstawiła mi męża (a ja głupia zapomniałam, jak mu było). Nie sposób było nie zauważyć, że szanowny małżonek był motocyklistą, albowiem nawet siedząc na kanapie, miał na sobie motocyklowe skóry i kamizelkę klubową. Od razu znalazłyśmy z Cyndi nić porozumienia, bo mój własny mąż też jest aktywnym członkiem jednego z klubów motocyklowych. Potem przeszłam do jej salonu, a raczej może saloniku, pełnego mebli, koronkowych obrusów, narzut, bibelotów i lalek. Były przeróżnej wielkości, zauważyłam kilka podobnych do Tonnerek, kilka porcelanek, wszystkie ubrane na biało lub kremowo, większość w ciuchach z epoki wiktoriańskiej. Siedziały na stole, na komodach, w rzędach i pojedynczo. Byłam ogromnie zaskoczona, strasznie chciałam ich dotknąć, ale się bałam, w końcu to lalki Cyndi Lauper!

Wróciłam do kuchni, w której moja gospodyni przygotowywała tradycyjną lemoniadę i zapytałam o te lalki. A ona mi na to, że zbiera je od dawna, że są częścią jej życia, że kocha je wszystkie. Wyciągnęła nawet stary album ze ślubnymi zdjęciami. Ze zdziwieniem odkryłam, że do ślubu jechała wraz z mężem ogromnym motocyklem (to zupełnie tak, jak cioteczna siostra mojego męża), a na szerokiej półce do trzymania nóg siedziały sobie w równym rządku lalki. Nie mogłam oczywiście nie napomknąć, że ja też lubię, też zbieram, ba! nawet bloga prowadzę i nie omieszkam naszego spotkania opisać. Już, już miałam odpalać kompa, kiedy niespodziewanie się obudziłam. Ale obietnica pozostała, toteż wszystko tu skrupulatnie odnotowuję.

W klimacie Cyndi Lauper i mody lat 80 pozostają obie serie Barbie and the Rockers. Często słyszę głosy, że ta seria jest przerysowana, makijaże za ostre, że gwiazdy rocka nie mogą tak wyglądać. Moja opinia jest natomiast taka, że owszem, do współczesnej estetyki to może nie przystaje, ale w latach 80 tak się gwiazdy muzyki nosiły, poniżej jest kilka przykładów.
 
A teraz cała moja muzyczna ekipa. Szczerze się przyznam, że niespecjalnie lubiłam tę serię, dopóki nie uzbierałam jej całej (z jednym, blondwłosym wyjątkiem). Uwaga, zdjęć będzie duuuużo!