Obserwatorzy

środa, 22 lutego 2012

Zeszyt do matematyki

Marzenia dziewczynek są tak proste do spełnienia. Cóż bowiem łatwiejszego niż kupno kucyka, najlepiej z całą stajnią, bo na balkonie go przecież trzymać nie wolno, a w mieszkaniu nie byłoby zbyt higienicznie? Albo czyż nie zabierze tylko sekundki machnięcie czarodziejską różdżką i uczynienie z dziewczynki najprawdziwszej księżniczki, a z lokalu w bloku z wielkiej płyty, mieszczącego się na czwartym piętrze, przy czym windy brak, najprawdziwszego pałacu z tysiącem komnat i służbą? Chrzestna matka Kopciuszka nie dość, że wyczarowała przecież suknię, karetę, stangreta, to i jeszcze księcia za męża, a razem z nim pół królestwa i rękę królewny. A nie, to nie ta bajka.

Kiedy byłam małą dziewczynką, oprócz standardowych marzeń o pieskach, kotkach, kucykach i księżniczkach miałam marzenia dużo bardziej prozaiczne. A to chciałam mieć nowy piórnik, najlepiej taki dwustronny, albo na zamek, z całym wyposażeniem. A to własne pianino, żebym nie musiała latać do szkoły i ćwiczyć. A to kolorowe gumki do włosów, czterokolorowy długopis, albo gumowane jeansy. Albo całą paczkę Donaldów, tylko dla mnie.

Rodzicom ciężko jest przejść obojętnie obok wzdychającej niedużej córeczki, w związku z czym część moich pragnień miała szansę się spełnić. Miałam więc i dwustronny piórnik, i pachnące gumki do wycierania, i całą masę frotek do włosów we wszystkich kolorach tęczy. Niewątpliwie w spełnieniu tych dziecięcych pragnień pomagały wakacyjne wyjazdy do demoludów. Już za naszą południową granicą, w ówczesnej Czechosłowacji świat rysował się o wiele piękniej, a trawa była bardziej zielona. Węgry zaś były oszałamiająco egzotyczne, a sklepy ABC wydawały się rajem dla bogaczy. W takim to sklepie, któregoś lata zobaczyłam zeszyt z Barbie na okładce. To była zupełna nowość, nigdy, przenigdy czegoś  takiego nie widziałam. Dotychczas zdjęcia Barbie oglądało się tylko na odwrocie pudełek albo w katalogach. A tu proszę, zeszyt w kratkę. Dla dziecka w wieku szkolnym jest to przedmiot codziennego użytku. Kiedy Mama zauważyła mój opad szczęki i cielęcy zachwyt w oczach, w lot pojęła, że dzieli ją tylko jeden, mały, zupełnie nieistotny szczegół od zostania najfajniejszą mamą na świecie – te kilka forintów i sklepowa kasa. Dla nas obu pokusa była zbyt silna, by jej się oprzeć.

Już w pierwszym tygodniu nowego roku szkolnego zostałam najpopularniejszą dziewczynką w naszym roczniku. Obejrzeć mój zeszyt przychodziły koleżanki z równoległych klas, kilkakrotnie w ciągu dnia. Fakt, ten zeszyt można było oglądać w nieskończoność, bo jak mogły się znudzić cztery strony formatu a5, a na każdej kilka zdjęć naszego blondwłosego przedmiotu pożądania. Kiedy więc te 16 marnych kartek zostało zapisanych równymi rządkami cyferek, nastąpiły wszystkie etapy żałoby, od początkowej złości, smutku, bólu, aż po końcową akceptację. A potem przełożyłam kartki ze zwykłego zeszytu do tych pięknych, kolorowych okładek. Operację tę powtórzyłam potem kilkakrotnie, dopóki papier pod zszywkami się nie przedarł, dzięki czemu mogłam cieszyć oczy Baśkowymi zdjęciami przynajmniej do końca pierwszego półrocza.

Najbardziej fascynującą płowowłosą pięknością z okładki była dla mnie Dream Glow Barbie. Ta lalka w sukni świecącej w ciemnościach była moim marzeniem przez długi czas, oczywiście nieosiągalnym wówczas. Jakież więc było moje szczęście, kiedy wypatrzyłam ją na niemieckim e-bayu wraz z kilkoma innymi w zestawie. Oto i ona, a w związku z tym, że jest prawdziwą damą, pozuje między innymi w towarzystwie króla J







11 komentarzy:

  1. ojj i ja pamiętam takie "zwykłe" marzenia :):):) a dzisiaj świat jest już taki INNY...........

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami mam wrażenie, że żyłem nie w innych czasach XX wieku a na innej planecie! Pamiętam jak moim marzeniem kiedyś było posiadanie katalogu "Mattel-a"! A dzisiaj..., które dziecko ma takie marzenie? - nowy laptop, to może prędzej! Zaczynam czuć się staro... :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zrobiło się nostalgicznie :) Pamiętam, że dawno, dawno temu bardzo chciałam dostać piękne, jasno błękitne jeansy, które były wówczas szczytem mody. Rodzice spełnili to marzenie, odkładając w każdym miesiącu po kilka złotych - i w końcu je dostałam. Jaka to była radość! Pech chciał, że tego samego dnia, w szkole, robiliśmy z dzieciakami zawody "kto skoczy z wyższego schodka", w wyniku których sturlałam się na łeb na szyję ze schodów, rozbiłam kolano do krwi, która przesiąkła na spodnie. nigdy już nie wróciły do stanu poprzedniego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów fajny post, pełen prawdy i idący z duchem tamtych niepowtarzalnych czasów.
    Super się czytało, uwielbiam cofać się w czasie, gdy marzenia dziecka były małe a jednocześnie WIELKIE!
    Paczka gum Donald to było coś! Ciągle znajdowałem je w walizce mojego taty, kiedy wracał z Niemiec. Niesamowity był fakt, że to nigdy się nie nudziło, ten zapach i historyjki. Dreszczyk emocji... mam taką czy też nie mam.

    Lalka piękna, podoba mi się jej parasol. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpiękniejsze posty to właśnie te, w których zawierają się wspomnienia z dzieciństwa... Gratuluję zdobycia lalki, większość z nas chyba wie, jakie to uczucie patrzeć ponownie na lalkę, którą kiedyś się bawiliśmy lub bardzo jej pragnęliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniała historia ;) mam tą sukienkę, ale nie wiedziałam, że świeci w ciemności! szybko to sprawdziłam i wow! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O jak mi się nostalgicznie zrobiło... ja też miałam dokładnie takie same marzenia! Dzisiejsze dzieci... nie wiem czy mają lepiej czy gorzej. Na pewno jakoś szybciej tracą zainteresowanie lalkami – ja bawiłam się nimi aż do lat nastoletnich? Przybory szkolne w tamtych czasach to była bardzo ważna rzecz, chińskie pachnące gumki, kolorowe ołówki, piórniki, to były rzeczy bardzo pożądane przez wszystkie dzieci w szkole. A dzisiaj się za nimi tęskni... :o)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lalka śliczna i nawet własną parasolkę ma. Gratuluję :)
    E dzieciństwie uwielbiałam takie barbiowe gadżety. Jak każda dziewczynka wzdychałam do wszystkiego, co chociaż miało napis Barbie ;D
    Pamiętam jak dostałam w końcu wymarzony piórnik do szkoły, pełen wizerunków ukochanej lalki. Wtedy jeszcze długo samej lalki nie miałam i wzdychałam do zdjęć My first princess z piórnika. Lalkę oczywiście po latach sobie kupiłam, a okładki piórniczka mam do dziś :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję zdobycia poszukiwanej piękności :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też uwielbiałam wszystkie Barbiowe gadżety! Zeszyt, piórnik, długopis - to zawsze było coś :)
    Gratuluję takiej ślicznotki - to wspaniałe uczucie spełnić marzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Śliczna historia ! No i czy marzenia się nie spełniają?

    OdpowiedzUsuń