Obserwatorzy

wtorek, 6 grudnia 2011

Pora na Teletubisie

Kiedy byłam młodą studentką, świat ogarnął szał małych, pluszowych stworków. Choć teoretycznie ich zadaniem było umilanie czasu dzieciom, obecne były wszędzie: w telewizji, na ulicy, w sklepie z odzieżą, w lodówce, w łazience, a być może i w puszce z konserwą. Nie dało się przejść obok tego obojętnie, toteż szybko zaczęłam czuć do nich głęboką niechęć, a może i nawet odrazę. Oczywiście aby móc sobie opinię wyrobić, obejrzałam jeden odcinek „Teletubisiów”. Chociaż „obejrzałam” to za dużo powiedziane, bo oglądać się tego nie dało. Nuda, dłużyzna, dialogi bardzo słabe, aż chce się wyjść z kina ;) W dodatku te małe, futrzane grubaski były w moim odczuciu wytworem chorego umysłu telemaniaka po kilku głębszych: wytrzeszczone oczy, anteny na głowach, a w brzuchu telewizor. I to mają oglądać dzieci? Zgroza! A nawet Sodoma i Gomora! Na nic się zdały zapewnienia psychologów dziecięcych, że „Teletubisie” to program o wyjątkowych walorach edukacyjnych dla najmłodszych telewidzów, dostosowany do ich percepcji i poziomu rozwojowego. „Teletubisiom” mówiłam zdecydowanie NIE!
Po kilkunastu latach, w czasie których moda na „Teletubisie” minęła, a wrzawa wokół rzekomego homoseksualizmu Tinky-Winky ucichła, przyszło mi odszczekać wszystkie bezeceństwa i wszystkie kalumnie, którymi te biedne stworzenia obrzucałam. Ba! Zaczynam do nich pałać niekłamaną sympatią i szczerze żałuję, że nie mam ani jednego DVD o ich jakże pasjonujących przygodach. Z zapałem godnym podziwu nękam znajomych o przeszukanie domowej wideoteki, bo a nuż się znajdzie choć jedna płyta i będę ją sobie mogła pożyczyć.
Skąd taka odmiana, ten nagły i niespodziewany zwrot akcji? Wszystko za sprawą pewnej małej dziewczynki, która ponad rok temu opuściła przytulne mieszkanko w moim brzuchu i wywróciła moje życie do góry nogami. Istne Tsunami J Otóż panienka ta wbrew nawykom rodziców lubi wcześnie wstawać. Nie kusi jej miękkość poduszki, ani kocyk z kotkiem. Za nic ma ciepło łóżeczka. Kiedy ranne wstają zorze, ona już pohasać może! Jest pełna życia i gotowa stawić czoła nadchodzącemu dniu, najchętniej w towarzystwie ledwie widzącej na zapuchnięte oczy mamy. Zapytać by można, co na to mama? Mama wówczas jedną ręką przytrzymuje opadające powieki, drugą sięga po komórkę, po czym włącza youtube, wybiera „Teletubisie” i pogrąża się we śnie na następne pół godziny J W tym czasie zadowolone dziecię ogląda przygody uroczych stworzonek z antenką i telewizorkiem w brzuszku. A jako, że bajka jest polecana przez ekspertów z dziedziny psychologii dziecięcej, mama nie ma wyrzutów sumienia, bo dziecko nie wgapia się bez sensu, ino uczy ;)
Jakiś czas temu wygrałam na e-bayu aukcję, w której były trzy laki z mojej Dream Team i kilka dodatkowych. Jakież było moje zdziwieni, gdy wśród Barbie z lat osiemdziesiątych znalazłam tego oto Teletubisia :


Był troszkę ubrudzony i potargany, ale zaraz doprowadziłam go do ładu, a wśród ubranek, które razem z lalczaną gromadką przyjechały, wyszperałam jego oryginalny strój. Teraz może bez przeszkód hasać po sztucznych łąkach.




To by było na tyle. Teletubisie mówią „Pa, pa”.
PS. Bohaterem dzisiejszej audycji była Super Hair Barbie z 1986 roku.

9 komentarzy:

  1. nawet nie wiesz jak bliski memu sercu jest ten post! Ja tak samo jak i Ty nie cierpiałam Teletubisiów...do momentu,kiedy moja córka zapałała do nich sympatią :)

    Ale ta Twoja "Teletubisia" to cos innego!!Ślicznotka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieciaki łykają filmiki o Teletubisiach jak młode pelikany - moja siostrzenica siedzi przed telewizorem jak przyklejona, kiedy to tatałajstwo po ekranie hasa. I pomyśleć tylko, że w czasach mojej młodości oglądało się "Bolka i Lolka".

    Odświeżona laleczka zrobiła na mnie duuuże wrażenie. Czasami zapuszczone potworki można zaczarować w zadbane, atrakcyjne dla oka (i powonienia ...) laleczki. akcja prawie jak operacja plastyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. haha ja to lubiłem krecika ;p
    A lalka. Cot to ma na głowie? ?? ?? -.-

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkie strae bajki lubię, ale te nowe... To jakiś koszmar! Ale... co tu dużo mówić, dla 30 min spania dłużej też zrobiłabym wszystko ;)

    A lalka bardzo ładna! Zdecydowanie wolę ją w wersji nie-teletubisiowej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tą lalę u siebie, była jedną z pierwszych moich "starowinek", bardzo ją lubię. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczna jest. Ma ten swój urok tamtych lat :)
    A te Teletubisie to dzieciom robią niezłe pranie mózgu ;) Nie to co dobra stara Pszczółka Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie cierpię tubisiów! Dobrze, że Twojej znikła antenka z głowy i znów wygląda jak przystało na Basię- urocza i zadowolona;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa, a ja musiałam moją zupełnie wyłysić i wyciąć jej tę antenkę, bo zupełnie się nie nadawała do niczego… a Twoja ma nawet oryginalne ubranko, niesamowite! To jedna z moich ulubionych Barbie, a oczy ma wspaniałej urody :D
    Aga (fleurdolls)

    OdpowiedzUsuń
  9. teletubisie są jak zbakane:D ja je uwielbiam bo oglądając to czuję jakbym była w innym świecie;) poza tym dzieciaki je kochają i uważam, ze wszystko (prawie) co kochają dzieci jest dobreL:)))

    OdpowiedzUsuń