Obserwatorzy

poniedziałek, 14 listopada 2011

Niby nic, a tak to się zaczęło


Na początku było słowo :) Mama dała mi słowo, że jak przez całe wakacje 1986 roku będę grzecznie nosić okulary ze specjalną korekcją, to w nagrodę kupi mi lalkę „ze zginanymi nogami” w Pewexie. Nienawidziłam tych okularów, toteż różnie z tym noszeniem było. Kiedy więc nadszedł koniec wakacji i Mama spytała, jak się sprawy miały, minę miałam chyba nietęgą. Na szczęście mój Brat chciał mi pomóc i powiedział Mamie, że byłam dzielna i chodziłam w okularach. A Mama albo uwierzyła, albo sama bardzo chciała mieć tę lalkę.
Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Wybraliśmy się na zakupy, Mama, Brat i ja. Piechotą, bo to raptem parę ulic dalej, a autobusy w zamierzchłych czasach rzadko kursowały. Pogoda tego dnia nas nie rozpieszczała i już za pierwszym zakrętem od domu złapał nas deszcz. Postanowiliśmy poczekać trochę pod dachem sklepu. Czekaliśmy, czekaliśmy, a tam padało i padało. Potem się okazało, że to nie był taki zwykły deszcz, lecz największa ulewa tego lata. Mama zaproponowała szybki powrót do domu i przełożenie wyprawy na dzień następny, ale podniecone pierwszym takim zakupem dzieci nie mogły przecież czekać. Ruszyliśmy więc dalej, mimo deszczu i chłodu.
Przemoknięci do suchej nitki wpadliśmy do tego peerelowskiego raju. Wybór nie był zbyt duży: kilka wersji Fleur i Petra. Dodatkowym ograniczeniem była zasobność portfela w dolary. Jako, że jedyną wersją Petry, jaką wówczas znałam i jaką można było nabyć drogą kupna była gimnastyczka z pogardzanym przez dzieci ciałem pajacyka,  po konsultacji z Bratem, który choć chłop, to jednak starszy i być może mądrzejszy, zdecydowałam się na gładkonogą Fleur. Tylko którą? W grę wchodziły dwie: amazonka i sportsmenka. Jako, że Mama absolutnie nie wyraziła zgody na dokupienie konia, a wszelkie próby namawiania i tak spełzłyby na niczym, bo takich rarytasów nasz ówczesny Pewex nie oferował, wybrałam Fleur w ubraniu do joggingu w komplecie z daszkiem i płócienną torbą na ramię, stając się tym samym najszczęśliwszą dziewczynką na świecie.
Tak wyglądała Fleur w roku 1986
A tak wygląda dziś


I choć nie ma ani jednej rzęsy, uszkodzony nos, w biodrach metalowe protezy, bo od nadmiernego użytkowania jej stawy z plastiku się połamały, a zamiast włosów kołtun, to i tak darzę ją największym uczuciem, bo to ona pamięta tę małą dziewczynkę w okularach.

10 komentarzy:

  1. Fajna opowieść, bardzo takie lubię. :)
    Przypomina mi trochę moje wspomnienia z dziecięcych lat i Barbie My First 1989, która też wiele pamięta.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia ! A Twoja lalka i tak wygląda doskonale. Czekam na dalsze posty !

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam "STARĄ BABĘ" (oczywiście cytat), w gronie jakże doborowego towarzystwa ludzi z pasją!...(powiedział "STARY CHŁOP", który też się "bawi" lalkami haha a w zasadzie nie tyle bawi co zbiera lalki). Będę zaglądać i podziwiać nabytki a moja skromna osoba będzie tu: komentować, krytykować, chwalić i Bóg wie co jeszcze robić :) Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam cię w grobie starych ludzi bawiących sie lalkami :))
    No co ?! Nastolatki pija i cpają wic my mozemy sie bawic lalkami ;p
    Tak na powaznie to fajnie że jestes i super fleurka;))

    OdpowiedzUsuń
  5. taka prosba od blogowiczki z innego portalu, czy możesz zmienic w ustawieniach komentarzy żeby każdy mógł komentowac? jest tam taka opcja z góry dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za pozytywne przyjęcie :)
    @ Dollby - już zmieniłam ustawienia, zapraszam do komentowania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Yeeeeeees! Spasiba! Się powtórzę - ależ zajebiaszczy awatarek - Aaricia (tu się przyznam, ze jak byłam mała to się w Thorgalu kochałam)

    A lalka jest piękna, bo wszystkie fleury są piękne i ma mordkę złośnicy. tez bym taką chciała, nawet ze zniszczonymi włosami, bo się układają w ciekawą, dekadencką fryzurę

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się baaardzo ciekawy blog, możesz być pewna, że będę czytać i obserwować :)
    Lalka mimo tych małych wad jest śliczna, a najważniejsze jest to, że przywołuje wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak na swoje lata Fleurka trzyma się dzielnie!
    Wspaniale mieć swoją lalkę z dzieciństwa! Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, a ja dopiero teraz znalazłam ten wpis! :D ale ze mnie gapa!
    Uwielbiam gdy inni kolekcjonerzy mają takie same wspomnienia o Fleur co ja, przecież to jest wspaniałe! Ja też kocham Fleur od dzieciństwa i maniakalnie zbieram.
    Zapraszam na mój blog oraz będę czytać Twój od dzisiaj! :D
    Duże pozdrowionko,
    Agnieszka (fleurdolls)

    OdpowiedzUsuń