Pamiętacie tę starą komedię Barei? Stanisław Maria Rochowicz w związku z pewnymi zawirowaniami w życiu musi się ukrywać w kobiecym przebraniu. Przyjmuje więc pseudonim zawodowy „Marysia” i jako pomoc domowa służy niewiedzą i brakiem doświadczenia różnym osobom. Film ten, jak chyba każdą komedię tego znakomitego reżysera, oglądałam wielokrotnie. Za każdym kolejnym razem śmieszy coraz bardziej.
Uwielbiam używać w życiu tekstów wyjętych żywcem z filmu. Nieważny kontekst, ani czy osoby, które za chwilę usłyszą znamienne słowa będą w ogóle kojarzyć, skąd one pochodzą. Jeśli nie, trudno, wyjdę na głupka, który plecie androny, nie pierwszy raz zresztą, był czas przywyknąć J Cóż jednak może być przyjemniejszego niż na standardowe pytanie „kto tam?” kiedy stuka się do drzwi, odpowie się „Otwieraj, Marysiu, to ja, twój pan!”? Albo kiedy gotując zmierzymy zawartość cukru w cukrze? Albo kiedy ktoś spyta, co robi mój mąż, czyż nie jest miło odpowiedzieć „Mój mąż jest z zawodu dyrektorem”. I nieważne, że nie jest, bo przecież zawsze może być, a jak nie, to „gdyby Wasze dziecko tędy szło do przedszkola i nie mówcie, że nie macie, bo mieć możecie, sprawdzić czy nie ksiądz”. A nie, to już następny film J
Najmilej jest, kiedy spotkamy się z towarzystwem ze studiów, z którym wielokrotnie, czy to przy flaszeczce czegoś mocniejszego, czy przy herbacie i ciastku, rzeczone filmy katowaliśmy. Tu nie potrzeba zachęty, sami z siebie wtrącamy , niczym wujek Staszek - mistrz ciętej riposty, dialogi rodem z Barei. Wszyscy rozumieją, nikomu nie trzeba tłumaczyć, potrafią odpowiedzieć następną kwestią z filmu, czysta przyjemność.
Ale do rzeczy, blog wszak o lalkach. Poszukiwaną jest oczywiście Baśka. Jakiś czas temu kupiłam ją na allegro wraz z zestawem trupków. W zasadzie wtedy jeszcze miałam ambitny plan kupowania lalek córce, ale szybko się okazało, że jednak jestem wstrętną matką i nie chcę się z dzieckiem podzielić zabawkami. Powiem więcej, jestem gorzej niż wstrętna, bo jej zabawkami się bawię, owszem, a swoich nie daję. (Zaraz zapuka do drzwi opieka społeczna, albo policja, albo i ksiądz i dostanę za swoje, o ja wyrodna!) Myślałam, że identyfikacja lalki to Pan Pikuś, wszak istnieją blogi z obszernymi opisami, całe strony poświęcone identyfikacji lalek, bogate galerie na flickerze. Oj naiwna, naiwna, naiwna jak dziecko we mgle. Przeszukałam co mogłam i utknęłam. Nie znalazłam mojej lalki. Pogodziwszy się z moim jakże okrutnym losem (aha! To kara za niedzielenie się z córką!), schowałam Barbarę do szafy, po czym szperając w poszukiwaniu skarbów, znalazłam identyczną na brytyjskim e-bayu. W zestawie trupków, bez opisu. Ale ta sama biżuteria, ten sam makijaż, to samo oko. Czyli jest chociaż pewne, że to nie złodziejka i nie ukradła świecidełek koleżance.
Tak się prezentuje, po lekkim spa.
Kolczyki ma jak Jewel & Glitter, więc może to jakaś modyfikacja? Czy to w ogóle jest możliwe? Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, proszony jest o pomoc w identyfikacji. Być może jest owa pani poszukiwana za liczne przestępstwa, oszustwa matrymonialne, albo plucie do piwa? Za to ostatnie grozi kara dożywotniego pozbawienia zniżek na alkohol w ulubionym pubie, więc sprawa jest bardzo poważna.